Kiedyś...
Dawniej...
Bałam się, że ktoś mnie o coś zapyta, a ja nie będę pewna odpowiedzi...
"Jak to? Zmieniłaś wiarę, a nie wiesz co twoja religia mówi na ten temat ?! Chyba podjęłaś pochopną decyzję..."
I nie... Nie przyjęłam islamu bez namysłu, pod wpływem chwili. Zajęło mi to dużo czasu (liczonego nie w dniach czy miesiącach, lecz w latach). Czasu poszukiwań, czytania, dyskusji, rozmyślań... łez też dużo... bardzo dużo... Bo gdy chcesz bronić własnej religii (wtedy - chrześcijaństwo) i napotykasz na tyle sprzeczności, że nie umiesz... nie masz szans... i mimo, że przecież znałaś wszystkie "słabe punkty" swojej religii, przecież to te wątpliwości sprawiły, że zaczęłaś szukać, to jednak zobaczenie ich wszystkich, uświadomienie sobie, że mimo wszelkich starań te wątpliwości nie słabną, a także obnażenie ich przez kogoś z zewnątrz, jest trudne... bardzo trudne!
Czujesz, że coś tracisz... Wcześniej, gdy religia nie była dla ciebie na pierwszym miejscu, nie miało to takiego znaczenia. Teraz, gdy chciałaś umocnić swoją wiarę, czujesz, że tracisz grunt pod nogami. Jakaś iluzja znika... i boisz się tej pustki, którą ona po sobie pozostawia... nowego też się obawiasz...
Czasem łatwiej żyć iluzją niż wyruszyć w podróż w nieznane... Iluzja jest oswojona, znana, moja a nieznane wymaga odrzucenia uprzedzeń, otwarcia się na wywrócenie wszystkiego do góry nogami... Czasem łatwiej jest żyć iluzją niż wyruszyć na poszukiwanie prawdy...Zmiana wymaga odwagi, bo prawdę możesz znaleźć w miejscu, w którym najmniej się jej spodziewałaś... Zmiana wiąże się z poszukiwaniem, z niepewnością, z wyjściem ze strefy komfortu...
Buntowałam się.
Nie chciałam być utożsamiana z opresją wobec kobiet, z burką, z byciem jedną z czterech żon, z niewolnicą na łasce męża... Nie chciałam by ktoś obarczał mnie (współ)odpowiedzialnością za małżeństwa nieletnich dziewczynek, przemoc wobec kobiet, ataki samobójcze, zabójstwa honorowe, ISIS i Bóg wie co jeszcze....
Wkurzało mnie, że każdy będzie wiedział lepiej - "Wiadomo, że zrobiła to dla męża", "Tak, tak, mówi o islamie same dobre rzeczy, ale każdy przecież wie jak jest naprawdę".
Obawiałam się, że to będzie dla mnie za trudne...
Modlitwa pięć razy dziennie... po arabsku! A wcześniej ablucja...
Czy znajdę na to czas, siłę i wytrwałość ??? Czy zdołam się tego wszystkiego nauczyć ??? To za dużo... nie jestem przyzwyczajona... nie mam czasu... to takie dziwne, nienaturalne...
A ramadan ??? Jak ja mam pościć ? 30 dni ??? Latem ??? Przecież raz spróbowałam i dziesiątego dnia tak źle się czułam, że musiał przerwać "eksperyment"... dłużej po prostu nie dałam rady... więc jak teraz podołam ?
Bałam się też hidżabu… Bałam się chusty...
Tak, od początku uważałam, że muzułmanka powinna zakrywać włosy, szyję, uszy... I nie chciałam przyjmować wiary i od samego początku wybierać z niej tylko to, co chcę, a czego nie chcę... Wiara to nie tylko to, co Bóg mi daje, ale też to, co ja daję od siebie. I bałam się, że ja - cicha introwertyczka, nieśmiała i starająca nie rzucać się w oczy - że ja nie dam rady. Nie dam rady się tak wyróżniać!
Pewnie bałam się jeszcze miliona innych rzeczy.
Lecz... Wiara jest ważniejsza niż wszystko inne.
Zrozumiałam, że większość moich obaw związana była z opinią ludzi. A oni za mnie życia nie przeżyją. Nie warto przez innych lub dla innych rezygnować z raju, z Boga, z siebie inszaAllah.
A reszta obaw... związana była z wątpliwościami czy dam radę... sama nie dałabym rady. I nadal popełniam grzechy, nadal pewne rzeczy sprawiają mi trudność, ale staram się być coraz lepsza i proszę Allah subhanahu ła taala o siłę, wiarę, pomoc i wybaczenie mi moich słabości. Nigdy nie będziemy idealni - starajmy się być jak najlepsi.
Zaufaj Allah.
Pogłębiaj swoją wiarę.
Nawet jeśli nie jesteś pewna tego, w co wierzysz i czy wierzysz- rób dua.
Szukaj prawdy.
Ja swoją znalazłam. Alhamdullilah.
Komentarze
Prześlij komentarz