Nie wiem czy też tak masz...
Czasem zdarza się coś, niby niepozornego, może trwać zaledwie kilka sekund czy minut, jednak zapada głęboko w pamięć i mimo upływu czasu zostaje ze mną...
Stop klatki… chwile zatrzymane w pamięci..
Momenty niby nic nie znaczące... a pamiętam tamto wzruszenie… mimo, że każda z tych trzech sytuacji miała miejsce dziesięć lat temu, pamiętam jakby to było wczoraj...
Późne popołudnie...
Milionowe, tętniące życiem, przeludnione afrykańskie miasto...
Czas powrotu z pracy, szkoły, ostatnie sprawunki, zaległe sprawy...
Kurz, duchota, szare budynki, hałaśliwa ulica, klaksony aut, piesi, ruch i gwar...
Niedaleko meczet... brudno-szary podobnie jak prawie wszystko wokół...
Podnoszę wzrok... Okno meczetu, a za nim on...
Staruszek w galabiji…
Siedzi skupiony i czyta Koran...
Dla niego nic innego nie istnieje...
On nie słyszy gwaru tego miasta, nie widzi jak wszyscy gdzieś spieszą...
Jego spokój tak bardzo kontrastuje z tym wszystkim co wokół niego...
To było dekadę temu...
Pamiętam i zatrzymuję w sercu...
Ya Rabb pozwól mi zawsze pamiętać, co jest najważniejsze. Niech życie doczesne nigdy nie zabierze mnie daleko od Ciebie...
Nadmorskie miasteczko...
Zupełnie inna sceneria...
Restauracja na plaży... bezpośrednio nad morzem...
Siedzę na bambusowym krześle krzywo wbitym w piasek, coś jem, coś piję, widzę i słyszę fale uderzające o brzeg, czuję ciepły podmuch wiatru...
Siedzimy, gadamy...
Jest pięknie, tak prosto, łatwo, tylko tu i teraz się liczy...
I wtedy zauważam go...
W śnieżnobiałej galabiji idzie pomostem w kierunku morza... nie wiem jak wygląda, nie wiem kim jest... W oczy rzuca się kontrast białej galabiji na tle nocnego nieba... chyba świeciły gwiazdy... a może księżyc ? Nie wiem... to już teraz zupełnie nieistotne.
Postać dochodzi do miejsca, gdzie pomost się kończy i zaczyna się modlić...
Niedaleko niego jest plaża, restauracja, ludzie... ale on... on jest tylko ze swoim Stwórcą...
Nie wiem czy jest klientem tej restauracji czy jej pracownikiem...
Nie wiem czy przerwał właśnie kolację wśród znajomych czy opuścił na parę chwil stanowisko kucharza...
Nic nie wiem poza tym, co widzę...
A widzę wiarę...
Niedaleko niego jest plaża, restauracja, ludzie, rozmowy...a przed nim - otwarte morze, a nad nim - bezkresne niebo... a w nim - wiara i chęć spotkania z Alla(h) subhanahu ła taala.
Islam to poddanie Bogu...
Ya Haliq (Stworzycielu) daj mi łatwość w opuszczaniu spraw tego świata, by spotkać się z Tobą. Umocnij moją wiarę, bym zawsze widziała to morze i niebo, przypominające mi o tym co bezkresne i ważne, a nie moje małe ludzkie sprawy…
Piękne miasto w Polsce...
Słoneczny, letni dzień, niespieszna wakacyjna atmosfera, małe sklepiki, ludzie spacerujący deptakiem, uśmiechy, rozmowy...
Stare mury obronne a w nich przejście w bramie... na końcu stoi ona - staruszka... mała, zgięta, nieśmiało - prawie przepraszająco - wyciąga rękę w kierunku przechodniów...
Minął ją... Przeszedł w bramie i ją minął... ona powoli ruszyła w przeciwnym kierunku...
Nagle szybko zawrócił, dogonił ją, niepostrzeżenie dał jej coś do ręki, uśmiechnął się i szybko odszedł... nie chciał jej zawstydzić... gdy odchodził widziałam jak staruszka w podziękowaniu uśmiecha się i robi za nim znak krzyża...
On - muzułmanin...
Ona - chrześcijanka...
Niby tacy różni, a jednocześnie zupełnie podobni...
Serce mieli takie same. Dobre.
Ar Rahmen (Miłosierny) Ty jesteś miłosierny dla wszystkich i dla wszystkiego - spraw, żebym nigdy nie oceniała ludzi. Nie pozwól by w moim sercu było miejsce na pychę czy zazdrość. Pomóż mi codziennie być lepszym człowiekiem...
Czasem zdarza się coś, niby niepozornego, może trwać zaledwie kilka sekund czy minut, jednak zapada głęboko w pamięć i mimo upływu czasu zostaje ze mną...
Stop klatki… chwile zatrzymane w pamięci..
Momenty niby nic nie znaczące... a pamiętam tamto wzruszenie… mimo, że każda z tych trzech sytuacji miała miejsce dziesięć lat temu, pamiętam jakby to było wczoraj...
Późne popołudnie...
Milionowe, tętniące życiem, przeludnione afrykańskie miasto...
Czas powrotu z pracy, szkoły, ostatnie sprawunki, zaległe sprawy...
Kurz, duchota, szare budynki, hałaśliwa ulica, klaksony aut, piesi, ruch i gwar...
Niedaleko meczet... brudno-szary podobnie jak prawie wszystko wokół...
Podnoszę wzrok... Okno meczetu, a za nim on...
Staruszek w galabiji…
Siedzi skupiony i czyta Koran...
Dla niego nic innego nie istnieje...
On nie słyszy gwaru tego miasta, nie widzi jak wszyscy gdzieś spieszą...
Jego spokój tak bardzo kontrastuje z tym wszystkim co wokół niego...
To było dekadę temu...
Pamiętam i zatrzymuję w sercu...
Ya Rabb pozwól mi zawsze pamiętać, co jest najważniejsze. Niech życie doczesne nigdy nie zabierze mnie daleko od Ciebie...
Nadmorskie miasteczko...
Zupełnie inna sceneria...
Restauracja na plaży... bezpośrednio nad morzem...
Siedzę na bambusowym krześle krzywo wbitym w piasek, coś jem, coś piję, widzę i słyszę fale uderzające o brzeg, czuję ciepły podmuch wiatru...
Siedzimy, gadamy...
Jest pięknie, tak prosto, łatwo, tylko tu i teraz się liczy...
I wtedy zauważam go...
W śnieżnobiałej galabiji idzie pomostem w kierunku morza... nie wiem jak wygląda, nie wiem kim jest... W oczy rzuca się kontrast białej galabiji na tle nocnego nieba... chyba świeciły gwiazdy... a może księżyc ? Nie wiem... to już teraz zupełnie nieistotne.
Postać dochodzi do miejsca, gdzie pomost się kończy i zaczyna się modlić...
Niedaleko niego jest plaża, restauracja, ludzie... ale on... on jest tylko ze swoim Stwórcą...
Nie wiem czy jest klientem tej restauracji czy jej pracownikiem...
Nie wiem czy przerwał właśnie kolację wśród znajomych czy opuścił na parę chwil stanowisko kucharza...
Nic nie wiem poza tym, co widzę...
A widzę wiarę...
Niedaleko niego jest plaża, restauracja, ludzie, rozmowy...a przed nim - otwarte morze, a nad nim - bezkresne niebo... a w nim - wiara i chęć spotkania z Alla(h) subhanahu ła taala.
Islam to poddanie Bogu...
Ya Haliq (Stworzycielu) daj mi łatwość w opuszczaniu spraw tego świata, by spotkać się z Tobą. Umocnij moją wiarę, bym zawsze widziała to morze i niebo, przypominające mi o tym co bezkresne i ważne, a nie moje małe ludzkie sprawy…
Piękne miasto w Polsce...
Słoneczny, letni dzień, niespieszna wakacyjna atmosfera, małe sklepiki, ludzie spacerujący deptakiem, uśmiechy, rozmowy...
Stare mury obronne a w nich przejście w bramie... na końcu stoi ona - staruszka... mała, zgięta, nieśmiało - prawie przepraszająco - wyciąga rękę w kierunku przechodniów...
Minął ją... Przeszedł w bramie i ją minął... ona powoli ruszyła w przeciwnym kierunku...
Nagle szybko zawrócił, dogonił ją, niepostrzeżenie dał jej coś do ręki, uśmiechnął się i szybko odszedł... nie chciał jej zawstydzić... gdy odchodził widziałam jak staruszka w podziękowaniu uśmiecha się i robi za nim znak krzyża...
On - muzułmanin...
Ona - chrześcijanka...
Niby tacy różni, a jednocześnie zupełnie podobni...
Serce mieli takie same. Dobre.
Ar Rahmen (Miłosierny) Ty jesteś miłosierny dla wszystkich i dla wszystkiego - spraw, żebym nigdy nie oceniała ludzi. Nie pozwól by w moim sercu było miejsce na pychę czy zazdrość. Pomóż mi codziennie być lepszym człowiekiem...
Źródło: aqidaprojekt.blogspot.com
Komentarze
Prześlij komentarz